DLACZEGO NAWIGACJA W SAMOCHODACH JEST WCIąż WAżNA? TOP5 FUNKCJI, KTóRE MOGą CIę ZASKOCZYć

W szablonie naszych testach samochodów wyodrębniamy kategorię, w której sprawdzamy, jak działają systemy nawigacji w recenzowanych modelach. Okazuje się, że dla wielu aut jest to moduł, który zdecydowanie schodzi na dalszy plan. Dlatego może wydawać się, że jest to już funkcja, która nie ma specjalnego znaczenia dla kierowców. Zgodzę się z tym, ale pamiętajmy, że aktualna baza map pozwala na znacznie więcej niż tylko prowadzenie do celu i wybrani producenci podchodzą do tego naprawdę na poważnie.

Nawigacja ma prowadzić do celu, ale jej funkcje mogą być znacznie większe

W końcu niemalże każdy nowoczesny samochód wspiera platformy Apple CarPlay lub Android Auto. Coraz więcej nawet w bezprzewodowym wydaniu, więc mając smartfona, naturalne jest to, że podłączymy go do systemu multimedialnego i… skorzystamy z Map Google, Waze, Yanosika lub innych.

To fakt, choć też trzeba liczyć się ze zwiększonym zużyciem energii akumulatora urządzenia mobilnego, więc dodatkowo musimy pamiętać o jego ładowaniu. Niemniej darmowe nawigacje na telefon (nie tylko Google Maps) odegrały istotną rolę w rozwoju wątku, który poruszam w tym artykule.

Nie ukrywam, że między innymi przez Android Auto i Apple CarPlay producenci mniej starają się o aktualność map zainstalowanych w swoich samochodach. Nawet możliwość aktualizacji baz online nie sprawia, że często są one odświeżane. Ba, bardzo doceniam rozwiązania, kiedy systemy multimedialne w ogóle nie oferują nawigacji (mimo obowiązkowego modułu GPS dla systemu eCall), a właśnie zewnętrzne platformy.

Po co udawać, że możemy korzystać z jakkolwiek użytecznego (na dłuższą metę) rozwiązania, skoro nie jest to prawda (patrz: test Hyundai Bayon, test Skoda Fabia IV)? Mimo wszystko od każdej reguły są wyjątki, więc dlaczego mielibyśmy dzisiaj zaglądać do wbudowanych map? Znajdzie się kilka powodów.

Aktualna sytuacja na drodze to pewność, że nic nas nie zaskoczy

Jedziemy z punktu A do punktu B trasą doskonale nam znaną, więc po co włączać nawigację? Ja robię to z bardzo prostego powodu, czyli aby dowiedzieć się, czy nie czeka mnie żadna niespodzianka po drodze. Korki, wypadki, różne utrudnienia, a nawet patrol policji potrafią pokrzyżować wiele planów i utrudnić podróż, która powinna zająć kilka, maksymalnie kilkanaście minut.

W tym miejscu na wierzch wychodzi m.in. Mercedes, który współpracując z HERE i usługami Google, pozwala naprawdę precyzyjnie ocenić tłok na drodze. Jednocześnie jest to jeden z tych producentów, który zawsze oferuje aktualną bazę tras (patrz: test Mercedes GLC Coupe), więc jeśli ktoś chce, to potrafi. Samą zagęszczenie ruchu dobrze wypada także m.in. w BMW, choć Bawarczycy niekoniecznie potrafią zadbać o szybkie pokazywanie nowych dróg w Polsce.

Pozostając jeszcze w wątku BMW (patrz: test BMW i7) i Mercedesa (patrz: test Mercedes C 300 d), obaj producenci proponują rozszerzoną rzeczywistość w topowych wersjach swoich platform. W ten sposób na obraz z kamer narzucane są strzałki, które jednoznacznie pokazują nam, w którą ulicę powinniśmy skręcić. Jest to szczególnie pomocne w nowych dla nas miejscach, gdzie jest ciasno, pojawia się stres i inne niezbyt przyjemne czynniki zewnętrzne. Wspomniane rozwiązanie zaczyna pojawiać się również w autach spoza segmentu premium, aczkolwiek nie są to aż tak precyzyjne implementacje.

Baza fotoradarów i odcinkowych pomiarów prędkości uchronią nas przed mandatami

Jeśli nie chcemy zbierać punktów karnych, to oczywiście warto znać aktualny taryfikator mandatów, a przede wszystkim same przepisy. Oczywiście jedno z najbardziej powszechnych wykroczeń odnosi się do przekraczania prędkości.

Nowoczesne samochody potrafią czytać znaki na drogach, ale… nie są to idealne systemy. Dlatego znacznie lepiej sprawdzają się rozwiązania, które opierają się na zapisanych informacjach w bazie danych… nawigacji. Jeśli nie ma remontów i tymczasowych ograniczeń, to mamy gwarancję poprawnych wartości.

Hyundai (i Kia) poszedł o krok dalej i oferuje bazę fotoradarów oraz odcinkowych pomiarów prędkości. Celowo od razu wymieniam Koreańczyków, gdyż nie spotkałem się w innych autach, w których działałoby to aż tak dobrze. Możemy jeździć z nawigacją z Android Auto/Apple CarPlay, ale w tle system Hyundaia nadal nas pilnuje i… ostrzega przed zbliżającym się pomiarem prędkości.

Rozwiązanie jest zintegrowane z całym samochodem, więc też oświetleniem komfortowym i… prędkościomierzem (+HUD). Wszystko działa tak, abyśmy wiedzieli, że czeka nas pomiar i zaliczyli go bez mandatu.

Doskonale obrazują to coraz popularniejsze w Polsce odcinkowe pomiary prędkości. Hyundai na początku pomruga na nas ambientowym światłem i głosowo ostrzeże przed „zagrożeniem”, potwierdzając, ile aktualnie możemy jechać. W trakcie przejeżdżania od jednej bramki do drugiej samochód stale pokazuje nam średnią prędkość. Dlatego zawsze możemy być pewni, że nie zapomnieliśmy się i jedziemy zgodnie z przepisami.

Co istotne, nie jest to funkcja zarezerwowana wyłącznie dla najdroższych modeli, bo już popularny crossover, Hyundai Kona II, jest w nią wyposażony. Jedynie trzeba pamiętać, że z tego rozwiązania nie można korzystać we wszystkich krajach na świecie.

Jeżdżąc elektrykiem (i nie tylko), miej pewność, że się naładujesz na działającej stacji

Systemy map (i nawigacji) odgrywają znacznie większą rolę, gdy jeździmy samochodem elektrycznym. Ich największą bolączką jest krótszy zasięg od aut z napędem konwencjonalnym, a do tego czas regeneracji akumulatorów jest długi.

Dlatego istotne jest, aby optymalizować trasy, szczególnie te dalsze. Właśnie w takim połączeniu wbudowane nawigacje okazują się bardzo pomocne. W większości elektryków już na dzień dobry informują nas, czy dojedziemy do celu bez ładowania, a jeśli nie, to od razu sugerują nam najlepsze stacje po drodze.

Właśnie wbudowana – i aktualna – baza stacji ładowania aut elektrycznych (i hybryd typu Plug-In) często okazuje się zbawienna. W końcu nie tylko wiemy, gdzie i z jaką mocą możemy zregenerować ogniwa, ale też często są to informacje online, czyli dodatkowo wiemy, czy dana ładowarka jest dostępna. A nie ma nic gorszego w jeździe elektrykiem, jak dojechanie do ładowarki, do której jest kolejka lub po prostu jest nieczynna.

Oczywiście ktoś może powiedzieć lub napisać, że przecież na smartfonie też możemy to wszystko sprawdzić. Jak najbardziej, ale jednak nie jest to aż tak wygodne. Do tego dochodzi drugi punkt, którego nie przeskoczymy z telefonem, czyli odpowiednie podgrzewanie akumulatorów, więc wracamy do tematu optymalizacji.

Szybkie ładowanie ogniw aut elektrycznych jest możliwe w ściśle określonych warunkach, a jednym z nich jest odpowiednia temperatura akumulatora trakcyjnego. Tu ponownie mogę przywołać grupę Hyundai Motor Company (ale nie tylko), która chwali się tym, że wybierając jako cel w nawigacji stację ładowania, ogniwa zostaną odpowiednio podgrzane tak, aby po dojechaniu na miejsce i podłączeniu samochodu do ładowarki cały proces trwał możliwie najkrócej.

Nawet jazda na tempomacie może być przyjemniejsza

Tym razem przechodzimy do grupy VAG, choć Mercedes i BMW również oferują podobne rozwiązania, aczkolwiek mam wrażenie, że mniej zaawansowane i niedające o sobie znać. Jazda na tempomacie to wygoda, z której możemy korzystać nie tylko na drogach szybkiego ruchu, co znacząco zmieniły adaptacyjne implementacje. Na bazie danych z radarów dostosowują one prędkość do poprzedzających aut. Jednak rozwój tempomatów wciąż trwa i zostawmy z boku asystentów pasów ruchu, a wróćmy do nawigacji.

Aktualna baza map pozwala właśnie w Volkswagenach, Skodach, Seatach i innych markach z grupy VAG uwzględniać w pracy tempomatu dojazdy do skrzyżowań (w tym ronda), ostre zakręty i inne przeszkody, przed którymi powinniśmy zwolnić. W końcu podstawowy tempomat adaptacyjny nie zmniejszy prędkości, jeśli nikt nie jedzie przed nami. Tymczasem w autach wspomnianych producentów jest inaczej, ale tu ogromną rolę odgrywa właśnie fakt, żeby wszelkie trasy były na bieżąco aktualizowane. Jest to bardzo istotny punkt w kontekście dążenia do jazdy autonomicznej.

Dlaczego pominąłem aspekt zupełnie zewnętrznych systemów nawigacji? Ich rolę w znakomitej większości przejęły smartfony, a urządzenia, które powstały tylko do prowadzenia nas po drodze, doskonale sprawdzają się wyłącznie w specjalnych zastosowaniach. Mowa tutaj m.in. o kierowcach transportu ciężkiego lub miejskich kurierach, którzy mogą liczyć na bardziej precyzyjne informacje. Niemniej dajcie znać, czy powyższe funkcje faktycznie zachęcają was do korzystania z wbudowanych systemów nawigacji?

Zdjęcie otwierające: Łukasz Pająk / Android.com.pl

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Artykuł Dlaczego nawigacja w samochodach jest wciąż ważna? TOP5 funkcji, które mogą cię zaskoczyć pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.

2024-04-15T10:38:57Z dg43tfdfdgfd