JEźDZIłEM TOYOTą LAND CRUISER 250. MA NOWY I STARY STYL JEDNOCZEśNIE

Sprawdziłem, jak jeździ Toyota Land Cruiser 250. Nie potrzebowałem osiągać wysokich prędkości, by poczuć emocje. Robiłem coś, na co wielu posiadaczy tego modelu nie zechce się odważyć. Nie wiedzą, co tracą.

„To się nie uda”, „teraz to już na pewno nie podjedzie”, a chwilę później jeszcze „no przecież przewróci się na bok!”. Gdyby jakiś tajemniczy system był w stanie zapisywać myśli, które towarzyszyły mi podczas przejażdżki najnowszą Toyotą Land Cruiser, stenogram wyglądałby mniej więcej tak. No, może po ocenzurowaniu.

Jechałem Land Cruiserem w terenie

Land Cruiser od lat jest ulubionym samochodem służb zaprowadzających pokój w dalekich krajach. Różne egzemplarze wożą też lekarzy i leki w miejscach, gdzie „szpital” to dwa namioty. Lubią go ludzie sukcesu – legalnego lub nie do końca – w miejscach bez dróg, jeżdżą nimi dyplomaci. Słowem – to auto znane ze swoich zdolności w terenie i z tego, że nawet ciężkie warunki nie robią na nim wrażenia. Można katować Land Cruisery przez dwadzieścia lat w pyle, piachu i wodzie i wciąż ruszy, nie będzie trzeszczeć i wszystko powinno w nim działać.

Ale mnóstwo takich Toyot jest też katowanych w zupełnie innych miejscach. Wizerunek niezwyciężonego samochodu działa również na tych, którzy boją się zjechać z asfaltu nawet jednym kołem, podczas mijania się z karetką na wąskiej drodze. Land Cruisery jeżdżą od przedszkola do szkoły i od salonu piękności do marketu. Nic w tym złego, ale to trochę tak, jakby kupić sobie profesjonalny teleskop do czytania gazety albo wyścigowego charta do pilnowania działki.

Nowa Toyota Land Cruiser zupełnie zmieniła styl

Generacja oznaczana kodem 250 gra w zupełnie innej lidze pod względem designu niż poprzednicy. Starszy Land Cruiser może i nie był brzydki, ale trudno pozbyć się wrażenia, że miał jakieś linie nadwozia i przy jego projektowaniu poproszono do pokoju również stylistów głównie dlatego, że głupio byłoby zostawić karoserię bez żadnych detali. Najważniejsza była tu jednak funkcja, a nie forma. Gdyby stary LC był człowiekiem, nosiłby dres do urzędu i do knajpy, bo to wygodne, a chodzić nago jednak nie wypada.

Land Cruiser 250 stał się modnisiem. Jego linie retro mogą sprawić, że popatrzą na niego przychylniejszym okiem także klienci, którzy do tej pory woleli Jeepy albo Forda Bronco. W połączeniu z atrakcyjnym lakierem (a takich w gamie nie brakuje) wychodzi samochód, który można określić mianem „lifestyle’owego”. Trochę tak, jak przy dawnym FJ Cruiserze. Za Land Cruiserem można się obejrzeć, a może nawet uznać na jego widok, że niektóre modele premium wypadają nudno.

Na szczęście nowa stylistyka nie oznacza tu rezygnacji z terenowych zdolności. Auto wciąż ma wielkie szyby ułatwiające obserwację otoczenia, a kanciaste nadwozie jest jeszcze łatwiejsze do manewrowania między krzakami i kamieniami niż wcześniej. Zrezygnowano jedynie z koła zapasowego na klapie – tak jak w wersjach poprzednika z najbogatszym wyposażeniem. Pod względem technicznym Land Cruiser został przystosowany do jazdy w trudnych warunkach lepiej niż kiedykolwiek.

Czytaj również:

Oto Toyota Land Cruiser po liftingu. Nie jest idealna, ale za to niezniszczalna. Za to ją uwielbiam Oto nowa Toyota Land Cruiser. Lżejsza, ładniejsza i bez V8 Widziałem na żywo nową Toyotę Land Cruiser 250. Eko meteoryt ma do Ziemi jeszcze kawałek

Ten samochód dzieli ramę z wersją 300

„Trzysetka” to „duży Land Cruiser”, czyli wersja niedostępna w Polsce, kojarząca się z szejkami arabskimi szalejącymi po wydmach. 250-tka nie ma już zawieszenia pneumatycznego – co także pomaga na bezdrożach i poprawia właściwości użytkowe (a także koszty utrzymania). Ulepszono skok zawieszenia, wprowadzono funkcję rozłączania przedniego stabilizatora, poprawiono działanie elektronicznego zarządzania mechanizmami różnicowymi, a funkcja Multi-Terrain Select pozwala na wybranie podłoża, po którym się poruszamy (błoto, piasek, kamienie, a także szuter i głęboki śnieg – dwa ostatnie dostępne po ustawieniu reduktora w tryb H4), a auto dostosowuje wtedy pracę m.in. hamulców, napędu czy układu kierowniczego. Można też zdecydować się na ustawienie Auto. Wtedy Land Cruiser sam rozpozna, po czym jedziemy i czego nam potrzeba.

Toyota Land Cruiser 250: jazda

Ostre podjazdy, strome zjazdy, przeprawa przez wodę, przejazdy przez groźnie wyglądające kamienie, grzebanie się w piachu, a wreszcie próba przy której zobaczyłem, o ile Land Cruiser 250 może się przechylić bez bliższego zapoznawania boku z podłożem. To wszystko zrobiło na mnie duże wrażenie, ale dla Toyoty było raczej niedzielną wycieczką na ryby. Prześwit to 21 cm z przodu i 24 cm z tyłu.

Warto dodać, że auto nie tylko dzielnie sunie przed siebie niezależnie od podłoża i radzi sobie z wyzwaniami rodem z afrykańskich bezdroży albo polskich lasów (w tych ostatnich Land Cruiser 250 może się, niestety, okazać za duży), ale i świetnie pomaga kierowcy. Chwilami można powiedzieć, że go wyręcza. Tryb „Auto” w Multi-Terrain Select działa rewelacyjnie, a system Crawl Control sprawia, że samochód sam pełznie. Nie trzeba dotykać pedału gazu ani hamulca, wóz utrzymuje jedną z pięciu wybranych prędkości (to taki offroadowy tempomat). Kierowcy pozostaje wcisnąć kilka przycisków i operować kierownicą tak, by nie uderzyć w kamień. To zadanie też nie jest specjalnie trudne, ponieważ armia kamer czuwa nie tylko nad tym, co dzieje się z przodu i z tyłu auta, ale i po bokach. Można też korzystać z widoku „przez maskę” (tak, jakby była niewidzialna), obserwując przednie koła i obszar tuż przed autem. Świetne, choć ta ostatnia funkcja wyłącza się przy kilkunastu kilometrach na godzinę. Tak czy inaczej, pełzając w koleinach czy w innych trudnych warunkach można patrzeć tylko na ekran, a nie przez szyby.

Czy to jeszcze prawdziwy offroad? Niektórzy pewnie powiedzą, że zabawa w terenie jest tylko wtedy, gdy nie wraca się na sobotni obiad ani kolację, bo czeka się akurat na traktor, który wyciągnie nas z błota, a wszelkie gadżety, kamery i systemy są bez sensu, „bo mogą się zepsuć”. Land Cruiser 250 jest rzeczywiście skomputeryzowany jak centrum dowodzenia NASA. To powinno pomóc zarówno tym, którzy potrzebują po prostu skutecznie gdzieś dojechać, a nie się bawić, jak i chętnym na okazjonalne wyprawy. Może dzięki kamerom i układom wspomagającym niektórzy odważą się pojechać do przedszkola na skróty? Land Cruisery by się z tego ucieszyły.

Jaki jeszcze jest Land Cruiser 250?

Wyjątkowo przestronny w środku – to na pewno. Wnętrze jest wręcz przepastne, co w przypadku aut zbudowanych na ramie wcale nie zawsze jest oczywiste.

Kokpit jest z kolei świetnie spasowany, choć jakość plastików nie jest wybitna – a przynajmniej nie wszędzie. Widać, że tu na wierzch wychodzi raczej rodowód „do pracy” niż „pod operę”. Deska rozdzielcza pełna fizycznych przycisków i pokręteł umieszczonych w przeróżnych miejscach może robić początkowo wrażenie niespójnej, ale podczas jazdy w terenie okazuje się, że wszystko jest pod ręką. To ważniejsze niż uroda. Obsługę np. klimatyzacji za pomocą fizycznych przycisków można docenić w każdych warunkach.

Fotele są obszerne i wygodne, a w środku można poczuć się dobrze też za sprawą bardzo dobrej widoczności. Nowa konstrukcja ramowa przenosi na karoserię mniej drgań i efekt bujania po pokonaniu poprzecznych nierówności jest niemal niewyczuwalny. Prowadzenie jest pewniejsze także za sprawą układu kierowniczego. W nowym Land Cruiserze hydrauliczne wspomaganie zostało zastąpione elektronicznym, co także wpływa na „niewrażliwość” kierownicy na drgania. Dodajmy do tego pokaźny rozstaw osi (taki sam, jak w Land Cruiserze 300) i szerokość. Powstaje stabilny samochód, nadający się także do jazdy po asfalcie bez wyrzeczeń. Również z przyczepą (uciąg: 3,5 tony). Nie trzeba „płacić” za terenowe zdolności, męcząc się z rozdygotanym, ociężałym wozem.

Toyota Land Cruiser 250: silnik

Celowo nie wspominam tu o jednostce napędowej. Egzemplarz testowy, którym jeździłem, miał bowiem pod maską układ hybrydowy (2.4 turbo i motor elektryczny), którego w Polsce nie będzie. Sprzedawany u nas „LC-ek” otrzyma ten sam, 2,8-litrowy silnik Diesla (cztery cylindry, 204 KM, 500 Nm), co wcześniej, tyle że zestawiony z nowym, ośmiobiegowym automatem (a od 2025 r. także z układem miękkiej hybrydy). Dzięki nowej skrzyni powinien mniej palić, podobno został także wyciszony (za sprawą zmienionych łopatek turbosprężarki). Mam nadzieję się o tym niedługo przekonać.

Jak można podsumować Land Cruisera 250? Modne ciuchy nie sprawiły, że przestał być twardzielem. Nowa generacja wygląda atrakcyjnie, ale potrafi w terenie jeszcze więcej od poprzedniej. Ma na pokładzie nowoczesne systemy, które może i nie przysporzą kierowcy uznania wśród offroadowców w ubłoconych butach, ale mogą realnie ułatwić zadanie. Poza tym, Land Cruiser 250 lepiej się prowadzi na asfalcie i jest wygodniejszy, a do tego ma więcej miejsca w środku. Trudno go nie polubić i chyba można uznać, że nie ma co płakać za tym, że w Europie nie ma wersji 300. Kto już wyda na taki wóz co najmniej 319 900 zł, niech czasem pojedzie go pobrudzić. Da radę, wyjedzie, nie przewróci się, a z rysami na lakierze będzie wyglądać nawet lepiej. Dodadzą mu uroku, jak efekt sprania na jeansach.

Więcej o Toyocie Land Cruiser:

Oto nowa Toyota Land Cruiser. Jestem dzisiaj taka retro Widziałem na żywo nową Toyotę Land Cruiser 250. Eko meteoryt ma do Ziemi jeszcze kawałek

2024-04-17T07:08:46Z dg43tfdfdgfd