Nio zapowiadało rewolucję w zakresie ładowania samochodów elektrycznych, za sprawą sieci stacji wymiany akumulatora. Pomysł był piękny, ale chyba coś nie pykło. Europa mówi pas.
Największą bolączką samochodów elektrycznych jest czas uzupełniania zasięgu, a nie sam zasięg. Twórcy prześcigają się na jak największe akumulatory, ale użytkownicy zwracają uwagę, że co im po akumulatorze o pojemności 120 kWh, jak jego naładowanie zajmie im czasem i ponad dwie godziny? To właśnie dlatego kolejni producenci chwalą się obsługiwaną mocą ładowania oraz lobbują za tym, żeby rządy i firmy stawiały przy trasach szybkie ładowarki.
Wtedy całe na akumulatorowo na scenę wkroczyło Nio, które reklamowało się stacjami wymiany akumulatorów, gdzie w ciągu 5 minut samochód dostawał naładowany do pełna akumulator. Brzmiało to jak zbawienie w trasie i rozwiązanie wszelkich problemów. W Chinach pomysł cieszy się ogromnym powodzeniem, a Nio otworzyło ponad 2000 stacji szybkich wymian. Po Państwie Środka przyszedł czas na Europę. Czekaliśmy na to, wyglądaliśmy i w końcu mamy je na naszym kontynencie. Nio i coś nie pykło.
Więcej o Nio przeczytacie w:
Oko w oko z najgroźniejszym konkurentem Tesli. Nio ET7 – pierwsza jazda w Polsce Świat potrzebował samochodu, który otrząsa się ze śniegu jak pies. Nio to macie Toyota obiecuje zasięg 1200 km już za 4 lata. Nio mówi: potrzymaj mi akumulatorPewien użytkownik X (dawniej Twitter) analizuje sprzedaż samochodów elektrycznych w Holandii. Często wychodzą z tego ciekawe zestawienia, a teraz poznaliśmy dane sprzedażowe za kwiecień, z których wynika, że Nio cieszy się małym powodzeniem na tle innych chińskich marek.
Od początku tego roku sprzedało zaledwie 103 auta, a mimo to utrzymuje drogą sieć 9 stacji wymiany akumulatorów. A tak wygląda sprzedaż innych chińskich marek:
Trochę bawi to Volvo, ale pomińmy je, bo to nadal szwedzka marka. Świetnie radzi sobie BYD, Lynk&Co, MG i Polestar. W Niemczech jest podobnie. Według najniowszych statystyk Nio zarejestrowało zaledwie 53 samochody w kwietniu, a od początku roku zaledwie 155 sztuk. Tymczasem Smart zarejestrował w samym kwietniu 1500 egzemplarzy, a od nowego roku już ponad 5 tys, sztuk. MG wykręca podobne liczby. BYD i GWM również ładnie się sprzedają. Każdy z nich jest elektryczny, każdy swoje kosztuje, ale nadal jest chętniej wybierany niż przełomowe Nio.
Najwidoczniej klienci nie dali się przekonać do usługi Battery as Service, czyli wymiany akumulatora. W jej ramach za odpowiednią miesięczną dopłatą miało się dostęp do punktów wymiany akumulatora. I wszystko rozbiło się o koszty. Usługa wcale nie sprawiła, że samochody elektryczne producenta stały się konkurencyjne, a wręcz przeciwnie – ich użytkowanie w praktyce wychodziło drożej.
Same samochody Nio też nie nalezą do najtańszych, a jeżeli klient nie zdecyduje się na wariant z akumulatorem jako usługą, to nie może korzystać ze stacji wymian, a za samochód płaci jakby pochodził od niemieckiego producenta premium. A jeżeli stoisz przed wyborem niemieckie premium vs chiński samochód elektryczny w cenie premium, to kupujesz to pierwsze.
Ma być nim tańszy samochód elektryczny w cenie poniżej 30 tys. euro, który będzie sprzedawany pod marka Firefly. To odpowiedź na drastyczną politykę cenową Tesli, która sprawia, że konkurencja ma ciepło.
2024-05-07T09:27:49Z dg43tfdfdgfd