OTO NOWY, ELEKTRYCZNY FORD EXPLORER. (R)E-WOLUCJA

Ford odważnie podchodzi do elektryfikacji swojej gamy modelowej. Najnowszym członkiem elektrycznej rodziny został Explorer. Do tej pory nazwa kojarzona była z dużym SUVem opracowanym z myślą o amerykańskiej klienteli. Marka chce jednak, by w Europie stanowiła ona synonim auta elektrycznego niebojącego się wyzwań.

Ford lubi grać na emocjach swoich klientów. Od kilku lat chętnie wraca do nazw historycznych modeli i stosuje je w przypadku pojazdów, które od strony wizualnej kompletnie nie się z nimi nie kojarzą. Dla przykładu - zgrabnie wyglądające coupe Puma przerodziło się w miejskiego crossovera... Pamiętacie jeszcze, jakie poruszenie wzbudziły pierwsze informacje dotyczące planów stworzenia elektrycznego Mustanga? Fani motoryzacji - a zwłaszcza legendarnego modelu - efekt końcowy przyjęli z politowaniem. Amerykańska marka najwidoczniej inspiruje się twórczością Britney Spears, ponieważ "ups, zrobiła to ponownie". Tym razem postanowiła użyć nazwy Explorer.

Zobacz wideo

Ponad pięciometrowy spalinowy SUV, który stanowi przykład przysłowiowego dużego wozu dla amerykańskiej rodziny z przedmieścia, specjalnie dla Europejczyków zmienił się w elektrycznego crossovera. Co może zainteresować niektórych, w polskiej ofercie nadal jeszcze figurują egzemplarze szóstej generacji spalinowego przybysza z Ameryki. Ceny? Od 424 tys. zł. Wróćmy jednak do bohatera tego artykułu.

Elektryczny Ford Explorer. Elektryk z Europy dla Europejczyków

W tym przypadku użycie nazwy Explorer nie kłuje tak bardzo, jak mogłoby to się wydawać. Bazujący na platformie Volkswagena ID.4 pojazd, mimo swojego stricte europejskiego rodowodu (auto dla Europejczyków, zaprojektowane przez Europejczyków i w Europie produkowane) ma w swoim DNA dużo genów krewniaków zza wielkiej wody. Zwłaszcza spoglądając na jego profil nie można oprzeć się wrażeniu, że to auto rodem z Ameryki. W porównaniu do innych elektryków - także wspomnianego wcześniej przedstawiciela gatunku ID. -  jego stylistyka nie psuje humoru. Nie wydaje się także, by styliści przy jej opracowywaniu kierowali się wyłącznie względami aerodynamiki - i zresztą bardzo dobrze. W połączeniu z 21-calowymi felgami całość prezentuje się zgrabnie, a jednocześnie muskularnie. Design to zdecydowanie mocna strona tego auta.

Ford Explorer Fot. Maciej Flis-Flisiński / Moto.pl

Także wnętrze wypada na plus. Co prawda w pierwszej chwili przytłacza ilość zastosowanych plastików, ale nie jest tak kiepsko, jakby się wydawało. Elementy są całkiem nieźle spasowane, a materiały na desce rozdzielczej nie są tandetnie twarde, a zaskakująco miękkawe. Trzeba jednak pamiętać, że nadal mówimy o pojeździe ze średniej półki i nie należy oczekiwać cudów.

Kluczowym elementem środkowej konsoli jest oczywiście duży 14,6-calowy ekran centralny, którego pochylenie można płynnie modyfikować. Co ciekawe, znajdziemy pod nim dodatkowy schowek z dwoma wejściami USB C. Bo zsunięciu ekranu staje się on swoistą skrytką. Warto również wspomnieć o przepastnym schowku o pojemności 17 litrów umiejscowionym na tunelu środkowym. MegaConsole, bo tak został nazwany przez projektantów, może pomieścić kilka półtoralitrowych butelek, torebkę, laptopa czy inne niezbędne przedmioty. Co ciekawe, segment z cupholderami jest wyciągany, a w jego miejsce można wsadzić np. plastikową tackę. Rzecz jasna większe bagaże wrzucimy do kształtnego bagażnika o pojemności 450 litrów.

Ford Explorer Fot. Maciej Flis-Flisiński

Jak przystało na elektryka, miejsca jest pod dostatkiem (rozstaw osi wynosi 2767 mm). Nawet najwyżsi pasażerowi nie będą mieli problemu ze znalezieniem wygodnej pozycji. Co się tyczy foteli, są one wygodne i nawet na dłuższej trasie nie męczą. Niestety - mają zbyt krótkie siedziska. Wysuwana przednia część byłaby tu niezwykle mile widziana. Co ciekawe, w bogatszej wersji premium jedynie miejsce kierowcy jest regulowane elektrycznie. Ma również szczątkową opcję masażu. Cóż - dobre i to!

Elektryczny Ford Explorer. Zwarty i dziarski

Elektryczny crossover oferowany jest w dwóch wersjach napędowych. Podstawowy wariant charakteryzuje się napędem na tył, mocą 284 KM oraz akumulatorem o pojemności 77 kWh. Druga, 340-konna wersja oferuje już napęd na 4x4, a także nieco większy akumulator o pojemności 79 kWh. W przyszłości do tego grona ma dołączyć skromniejszy wariant o mocy 170 KM i akumulatorze o pojemności 52 kWh.

Zasięg maksymalny zależy od tego, na jaką wersję wyposażenia się zdecydujemy. W podstawowej opcji Explorer, wariant RWD oferuje 602 km zasięgu, a w wersji AWD przejedziemy maksymalnie 566 km. W przypadku bogatszej Premium zasięg spada do kolejno 572 km i 532 km. Oczywiście trzeba to brać z przymrużeniem oka.

Podczas naszych krótkich testów w Słowenii miałem okazję poprowadzić najmocniejszą i najbogatszą wersję - Premium z napędem AWD. Trzeba przyznać, że wszystko, co producent obiecuje na papierze (oprócz zasięgu, o czym za chwilę), pokrywa się z rzeczywistością. Auto, jak na elektryka przystało, jest dynamiczne i chętnie przyspiesza (sprint do setki w 5,3 sek.). Zaskakuje także pewnością prowadzenia. Wszystko za sprawą chytrych zabiegów ze strony inżynierów Forda. Mimo iż auto zbudowano na volkswagenowskiej platformie MEB, nie obyło się bez przeróbek. Auto zyskało m.in. nieco inaczej zestrojone zawieszenie czy też układ kierowniczy.

Ford Explorer Fot. Maciej Flis-Flisiński / Moto.pl

Można to odczuć zwłaszcza na krętych odcinkach. Auto nawet przy wyższych prędkościach zachowuje stabilność. Także waga nie okazuje się przeszkodą w dynamicznej jeździe. Oczywiście tryby jazdy nie zmieniają szczególnie charakteru pojazdu. Sportowe ustawienie zwiększa siłę rekuperacji, co w drogowych warunkach pagórkowatej Słowenii okazywało się wręcz zbawienne. Zmienia się również charakterystyka działania układu kierowniczego, który reaguje z wyraźnie większym oporem. Pod względem resorowania Explorer jest - jak każdy inny elektryk tych gabarytów - sprężysty, ale można odczuć tę charakterystyczną zwartość, zahaczającą o miano twardości. Nie można jednak mówić o braku komfortu. Takie stwierdzenie byłoby grubą przesadą. Auto nie męczy, a nawet nieco odpręża (zwłaszcza że kabina jest świetnie wyciszona).

Zasięg jest jednak niższy, niż deklaruje to producent. Cóż, zasilanie klimatyzacji i innych pokładowych urządzeń w ponad 30-stopniowym upale zrobiło swoje. Podczas zróżnicowanej trasy o długości ok. 250 km obejmującej głównie górskie serpentyny i drogi ekspresowe średnie zużycie wyniosło 19,4 kWh/100 km. Poziom naładowania baterii spadł z poziomu 99 proc. do 36 proc. W takich warunkach realny zasięg wynosił więc ok. 400 km. Explorer czuje się więc najlepiej w mieście i na drogach lokalnych (zużycie energii spada wówczas poniżej 15 kWh/100 km).

Ford Explorer Fot. Maciej Flis-Flisiński / Moto.pl

Ford Explorer. Podsumowanie i cena

Elektryczny Explorer na tle swojej bezpośredniej konkurencji w postaci Volkswagena wypada bardzo pozytywnie. Zwłaszcza pod względem wizualnym - trzeba przyznać, że auto robi bardzo dobre wrażenie, chociaż front mógłby zostać wyraziściej wyprofilowany. To dobrze skonstruowany i przemyślany elektryk (ach ta niemiecka myśl techniczna). Niestety, jak to z autami na prąd bywa, nie jest to pojazd, który chciałoby się prowadzić dla czystej przyjemności. Ale w końcu nie do tego tworzone są tego typu samochody. Ceny startują od 218 270 zł. Za najbogatszą wersję Premium z napędem na wszystkie koła zapłacimy już 260 270 zł. Ostateczny koszt można zmniejszyć, korzystając z programu dopłat "Mój elektryk" (dofinansowanie wyniesie 18 750 zł). Czy jest to cennik atrakcyjny? Sami państwo zdecydują... W mojej opinii trochę odstrasza. Wyjazd na pierwsze jazdy elektrycznym Fordem Explorerem został sfinansowanym przez Ford Polska Sp. z o.o. Firma nie miała wpływu i wglądu w treść publikacji.

2024-07-01T05:11:59Z dg43tfdfdgfd